Ten nietypowy historyczny projekt został zrealizowany przy
udziale Wydawnictwa Bukowy Las, które zadbało o przygotowanie publikacji
Dudzińskiego. Losy Wydawcy i polskiego pisarza-scenarzysty splotły się już
kilka lat temu przy okazji powieści o Janie z Kolna. Wydaje się, że tym razem
Dudziński będzie mógł liczyć na szersze grono czytelników. Czterej Pancerni to
właściwie kultowa marka, a na serialu wychowały się co najmniej trzy pokolenia
Polaków. Jak zwykle przy okazji recenzowania powieści, ograniczymy się do
scharakteryzowania stylistyki narracji i oceny pomysłów autora, żeby przypadkiem
nie zepsuć przyjemności czytania. A książkę czyta się naprawdę przyjemnie. To
niewątpliwy plus, a atrakcyjność lektury jest zawsze podstawowym kryterium,
przez pryzmat którego należy rozliczać powieść. Żeby nie było tak kolorowo,
trzeba uczciwie dodać, że momentami narracja nieco się dłuży, brakuje dynamiki
charakterystycznej dla serialowych przygód Janka i ekipy Rudego 102. Największy
atutem „Czterech Pancernych i Psa” była wartka akcja przetykana równie wartkimi
dialogami. Dudziński nie jest w stanie kontynuować historii bohaterów serialu z
tym samym animuszem, z tą samą werwą. Powojenna rzeczywistość nie miała aż
takiego potencjału. Wierni fani dzieła sprzed lat dostrzegą w tym największą
słabość powieści.
Dudziński będzie jednak w stanie ich zaskoczyć. Wiele
pomysłów nazwałbym nieszablonowymi i oryginalnymi. Fantazja autora nie wykracza
jednak poza granice rozsądku. Co więcej, w losach bohaterów jego książki jak w
soczewce odbijają się losy całego narodu. Potrafił sportretować ludzi, a przy tym
odkryć trudną rzeczywistość, ukazując kulisy powojennej odbudowy. Te cenne
spostrzeżenia mają potencjał historycznego dokumentu, który zostaje podany w
przystępnej fabularyzowanej formie. Jakby dodatkiem jest bardzo dobry warsztat
autora, który umiejętnie wykorzystuje, łącząc go z pomysłowością umożliwiającą
mu kreślenie zawiłych losów kolejnych bohaterów. Dość powiedzieć, że „Zadra”
skończy jako awanturnik ewidentnie szukający przygody i zarobku. Atrakcyjność
lektury wynika właśnie z nieprzewidywalności. Serial, wałkowany tysiąc razy (i
powtarzany pewnie tyleż samo razy w TVP) potrzebuje odświeżenia, nowego
spojrzenia. Dudziński proponuje oryginalne podejście, trzymając się jednak
konwencji. Pytanie, czy uda się mu trafić do serc tych, którzy do tej pory żywiej
reagują na słowa „do domu wrócimy…”.
Tytułowy „zmierzch bohaterów” wcale nie jest wyznacznikiem
treści książki. Dudziński odkrywa legendarne postacie na nowo, wnosząc sporo
świeżości do ich postrzegania. „Zmierzch” można rozpatrywać jedynie w kategoriach
fabularnych. Mimo tego zagorzali fani serialu „Czterej Pancerni i pies” mogą
poczuć się rozczarowani próbą pisania historii na nowo. Myślę jednak, że i u
nich serce zabije mocniej na dźwięk nazwiska Kos. Czy warto? Warto. Choćby z
ciekawości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz