"Zaintrygował mnie fakt, iż po raz pierwszy - jak zaznacza krajowy wydawca tej książki - Dom przy Alien Avenue
ukazał się nakładem wydawnictwa z Chicago. Czy to znaczy, że w Jackowie
przyjęto zasadę, zgodnie z którą lepiej straszyć piekłem Ameryki niż
mamić amerykańskim rajem?
Bo że nad Wisłą mieliśmy w początkach
lat dziewięćdziesiątych istny wysyp książek traktujących o
"szczuropolakach", nikogo specjalnie nie dziwiło, ale żeby tak piłować
gałąź, na której się siedzi? Czyż w Chicago aż tak dramatycznie skurczył
się w ostatnich latach rynek pracy? Żarty na bok.
Wcale nie myślę, by powieść Andrzeja Dudzińskiego powstała jako swoiste ostrzeżenie: nie wybieraj się, rodaku, za wielką wodę zarabiać, bo zwariujesz jak główny bohater powieści, stracisz życie na budowie jak ojciec tegoż bohatera, stoczysz się na alkoholowe dno jak inna postać czy skończysz jako tania dziwka (dotyczy rodaczek). Tworzyć memento po tym, co na temat polsko-amerykańskiego rynsztoka napisał Edward Redliński, chyba niepodobna. Byłoby to epigoństwo na wielką skalę. Dudzińskiemu, jak się domyślam, inny zamiar przyświecał. To miała być atrakcyjna, chwilami niemal sensacyjna powieść osnuta wokół doświadczeń emigracji zarobkowej lat osiemdziesiątych. Miała być, a czy jest?
Bezsprzecznie niektóre wątki zostały dobrze pomyślane i nawet atrakcyjnie przeprowadzone, jak choćby perypetie "kobiety upadłej", Marzeny. No i sama historia głównego bohatera, czyli fabularny kręgosłup tej powieści, całkiem atrakcyjnie - jako koncept fabularny - się przedstawia. Gorzej sprawy się mają z licznymi wątkami drugo- i trzecioplanowymi. Za wszelką cenę bowiem, i chyba niepotrzebnie, Dudziński chciał zmajstrować coś w rodzaju gastarbeiterskiej panoramy (stąd trzydzieści rozdziałów oznaczonych imionami postaci występujących na kartach tej powieści). Do tego dołącza się kolejny - moim zdaniem - niefortunny pomysł: reportażowość, stylizowanie tej powieści na "dokument".
Tymczasem - powtórzę - ambicja, by "dać świadectwo", jest w tym wypadku nieporozumieniem, ponieważ na temat poniżenia, jakiego doznawali (i zapewne do dziś doznają) Polacy w Ameryce, powiedziano już chyba wszystko; to temat powszechnie znany, wielokrotnie podejmowany w beletrystyce i prozie non-fiction. I to w najrozmaitszych ujęciach: pokoleniowym - dość wskazać na prozę Krzysztofa M. Załuskiego, gdzie pojawia się teza, iż rówieśnicy Dudzińskiego (rocznik 1959) mają za sobą traumę emigracji (zarobkowej, oczywiście); socjologicznym (tu proza Redlińskiego), politycznym (proza Jacka Kaczmarskiego), nie wspominając o obszernej kolekcji próz, w których opowieści o doświadczeniach polskich emigrantów lat osiemdziesiątych są podporządkowane krytyce tzw. charakteru narodowego czy romantycznego dziedzictwa (mistrzem tego typu pisarstwa jest Janusz Rudnicki). W zakresie, o którym tu mowa, można co jedynie wyważać otwarte drzwi. Słowem, konkurencja ogromna i tradycja znęcania się nad naszymi gastarbeiterami przebogata (a wspomniałem raptem o dokonaniach z ostatnich lat; dysponujemy przecież znacznie głębszymi pokładami tematu emigranckiego)..."
Dariusz Nowacki
Dom przy Alien Avenue - Latarnik 32/2000
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz