czwartek, 15 lutego 2018

Na krawędzi. Wczoraj i dziś

Reportaz na lamach polonijnej prasy jest naprawde rzadkoscia, a zbior reportazy wydanych przez oficyne polonijnego rodowodu, to bez zadnej przesady "bialy kruk". I wcale nie dlatego, ze nie ma czytelniczego zapotrzebowania na tego rodzaju dziennikarska tworczosc, ale z zupelnie innych, prozaicznych powodow.
Po prostu dobry reportaz wymaga czasu na zgromadzenie materialu, nastepnie na jego przetrawienie, nie wspominajac juz o ewentualnych kosztach zwiazanych na przyklad z koniecznymi wyjazdami. Pragmatyzm polonijnych wydawcow decyduje wiec o rzadkosci pojawiania sie reportazy, ktore zreszta, a jest to zjawisko wrecz niewytlumaczalne, przezywaja widoczny kryzys takze na lamach prasy polskiej.
Dlatego tez, z tym wieksza satysfakcja odnotowuje pojawienie sie w ostatnich dniach w ksiegarniach polonijnych na terenie chicagowskiej metropolii skromnego objetosciowo, ale o znakomitej tresci zbiorku reportazy Andrzeja Dudzinskiego, zatytulowanego "Na krawedzi. Wczoraj i dzis". I przyznam, ze juz dawno nie czytalem tak wartosciowych, wstrzasajacych w swojej wymowie i zmuszajacych do glebokiej refleksji reportazy spoleczno-obyczajowych.
W dziele uprawiania reportazu Andrzej Dudzinski nie jest nowicjuszem, o czym czytelnicy Dziennika Zwiazkowego mieli zapewne okazje sie przekonac, bowiem w latach 1991-1993 pracowal w naszej redakcji. Aczkolwiek zajmowal sie wowczas reporterka miejska, to jednak od czasu do czasu, dawal probki swojego pisarskiego talentu oraz dziennikarskiej intuicji.
A wczesniej, przed przyjazdem do Stanow Zjednoczonych, pracowal Andrzej Dudzinski jako reporter Dziennika Baltyckiego, Tygodnika Wybrzeze i Wieczoru Wybrzeza. Byl takze laureatem kilku liczacych sie konkursow reporterskich oraz autorem trzech swietnych zbiorow reportazy.
Tak wiec tomik "Na krawedzi" nie jest jego pisarskim debiutem. Drukujac dziewiec wstrzasajacych reportazy, opisujacych indywidualne losy osob balansujacych, nie w przenosni, ale doslownie na krawedzi zycia i smierci, dopisal Andrzej do nich bardzo wymowne epilogi bedace klamra spinajaca blaski i cienie ludzkiego zywota.
Nie podejmujac proby omawiania tresci reportazy ujetych przez autora w wartka, ale jednoczesnie oszczedna forme slowna wole odwolac sie do lapidarnego zapisu, ktory znalazl sie na ksiazkowej obwolucie sygnalizujac pozniejsze dzieje bohaterow tych dokumentalnych opowiesci.
Wiktor byl scigany listem gonczym. Kurt trafil wreszcie do Republiki Poludniowej Afryki, ale nie ziscily sie jego marzenia i planowal powrot do Polski. Aneta zostala prostytutka, a Lorbas przezyl gehenne w skalistych Andach. Mikolaj byl czlonkiem rosyjskiej mafii. Marzena trafila do szpitala psychiatrycznego, Teodozja wyskoczyla z okna, a Egon piastowal zaszczytna funkcje posla. Malego Grzesia oddano do rodziny zastepczej. Robert jest informatykiem, Aska przestala pisac wiersze i jest ksiegowa. Waclaw P. otworzyl swoja firme, a "Kardynal" zalozyl rodzine. Ma corke i mysli tylko o tym, jak powiazac koniec z koncem. Anne-Marie jest alkoholiczka i stoczyla sie na dno... Czy to cos nadzwyczajnego? Trudno powiedziec. To juz kazdy powinien ocenic sam. Podobne historie spotykamy na codzien i czesto nie przywiazujemy do nich specjalnej uwagi...
Istotnie, spotykamy i jakze czesto przechodzimy obojetnie obok traktujac nienormalne sytuacje jako cos zupelnie oczywistego w otaczajacym nas amerykanskim zyciu.

Wojciech Bialasiewicz

Wojciech Bialasiewicz: Andrzeja Dudzinskiego balansowanie na krawedzi zycia i smierci, Dziennik Zwiazkowy - Chicago, piatek - niedziela 20-22 grudnia 1996

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz