Reportaz na lamach polonijnej prasy jest naprawde rzadkoscia, a zbior
reportazy wydanych przez oficyne polonijnego rodowodu, to bez zadnej
przesady "bialy kruk". I wcale nie dlatego, ze nie ma czytelniczego
zapotrzebowania na tego rodzaju dziennikarska tworczosc, ale z zupelnie
innych, prozaicznych powodow.
Po prostu dobry reportaz wymaga czasu na zgromadzenie materialu,
nastepnie na jego przetrawienie, nie wspominajac juz o ewentualnych
kosztach zwiazanych na przyklad z koniecznymi wyjazdami. Pragmatyzm
polonijnych wydawcow decyduje wiec o rzadkosci pojawiania sie reportazy,
ktore zreszta, a jest to zjawisko wrecz niewytlumaczalne, przezywaja
widoczny kryzys takze na lamach prasy polskiej.
Dlatego tez, z tym wieksza satysfakcja odnotowuje pojawienie sie w
ostatnich dniach w ksiegarniach polonijnych na terenie chicagowskiej
metropolii skromnego objetosciowo, ale o znakomitej tresci zbiorku
reportazy Andrzeja Dudzinskiego, zatytulowanego "Na krawedzi. Wczoraj i
dzis". I przyznam, ze juz dawno nie czytalem tak wartosciowych,
wstrzasajacych w swojej wymowie i zmuszajacych do glebokiej refleksji
reportazy spoleczno-obyczajowych.
W dziele uprawiania reportazu Andrzej Dudzinski nie jest nowicjuszem, o
czym czytelnicy Dziennika Zwiazkowego mieli zapewne okazje sie
przekonac, bowiem w latach 1991-1993 pracowal w naszej redakcji.
Aczkolwiek zajmowal sie wowczas reporterka miejska, to jednak od czasu
do czasu, dawal probki swojego pisarskiego talentu oraz dziennikarskiej
intuicji.
A wczesniej, przed przyjazdem do Stanow Zjednoczonych, pracowal Andrzej
Dudzinski jako reporter Dziennika Baltyckiego, Tygodnika Wybrzeze i
Wieczoru Wybrzeza. Byl takze laureatem kilku liczacych sie konkursow
reporterskich oraz autorem trzech swietnych zbiorow reportazy.
Tak wiec tomik "Na krawedzi" nie jest jego pisarskim debiutem. Drukujac
dziewiec wstrzasajacych reportazy, opisujacych indywidualne losy osob
balansujacych, nie w przenosni, ale doslownie na krawedzi zycia i
smierci, dopisal Andrzej do nich bardzo wymowne epilogi bedace klamra
spinajaca blaski i cienie ludzkiego zywota.
Nie podejmujac proby omawiania tresci reportazy ujetych przez autora w
wartka, ale jednoczesnie oszczedna forme slowna wole odwolac sie do
lapidarnego zapisu, ktory znalazl sie na ksiazkowej obwolucie
sygnalizujac pozniejsze dzieje bohaterow tych dokumentalnych opowiesci.
Wiktor byl scigany listem gonczym. Kurt trafil wreszcie do Republiki
Poludniowej Afryki, ale nie ziscily sie jego marzenia i planowal powrot
do Polski. Aneta zostala prostytutka, a Lorbas przezyl gehenne w
skalistych Andach. Mikolaj byl czlonkiem rosyjskiej mafii. Marzena
trafila do szpitala psychiatrycznego, Teodozja wyskoczyla z okna, a Egon
piastowal zaszczytna funkcje posla. Malego Grzesia oddano do rodziny
zastepczej. Robert jest informatykiem, Aska przestala pisac wiersze i
jest ksiegowa. Waclaw P. otworzyl swoja firme, a "Kardynal" zalozyl
rodzine. Ma corke i mysli tylko o tym, jak powiazac koniec z koncem.
Anne-Marie jest alkoholiczka i stoczyla sie na dno... Czy to cos
nadzwyczajnego? Trudno powiedziec. To juz kazdy powinien ocenic sam.
Podobne historie spotykamy na codzien i czesto nie przywiazujemy do nich
specjalnej uwagi...
Istotnie, spotykamy i jakze czesto przechodzimy obojetnie obok traktujac
nienormalne sytuacje jako cos zupelnie oczywistego w otaczajacym nas
amerykanskim zyciu.
Wojciech Bialasiewicz
Wojciech Bialasiewicz: Andrzeja Dudzinskiego balansowanie na krawedzi zycia i smierci, Dziennik Zwiazkowy - Chicago, piatek - niedziela 20-22 grudnia 1996
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz