czwartek, 22 lutego 2018

Brulionbeel.blox.pl

Książkę zapakowałam do plecaka na wakacje i pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam zaraz po powrocie, to sprawdziłam w Internecie, jak się rzeczy z tytułowym bohaterem mają. Bowiem Andrzej Dudziński tyle napisał na temat Jana Żeglarza, że nie sposób w to wszystko uwierzyć albo i nie uwierzyć, jak kto woli. Ja od czasu do czasu podpytywałam męża, z wykształcenia historyka przecież, który z jeziora (pilnował pluskające się dzieci) kiwał głową z politowaniem, i mówił: Natkuś, przecież świat by się wywrócił do góry nogami, jakby tak w istocie było. A że ja czytelniczo naiwna jestem, to i skłonna byłam uwierzyć w odkrycia Jana, tym bardziej, że Internet faktycznie ani potwierdza ani zaprzecza. Najważniejsze – Jan z Kolna istniał naprawdę. Dzieci na wakacjach się pluskały (o czym już wyżej), wybiegały za piłką, a ja przenosiłam się w różne miejsca. Mam tę cechę właściwą wielu molom książkowym, że potrafię zapomnieć o tym, co dookoła i podróżuję sobie za darmo po całym świecie. Tutaj na współczesne Wyspy Owcze i po Europie czasów wielkich odkryć geograficznych. Autor bowiem połączył dziś z kiedyś. W dziś historyk Robert Nowicki trafia na Wyspy Owcze, by w miejscowym starym klasztorze badać stare księgi i pomóc w uporządkowaniu biblioteki. Za namową przeora zaczyna badać tytułowy Manuskrypt Jana Żeglarza. Przy pomocy studentów udaje mu się przetłumaczyć starą księgę, która okazuje się  być zapisem życia sławnego żeglarza Jana z Kolna. Nasz historyk trochę przypomina kultowego Pana Samochodzika (tutaj w wersji dla dorosłych), tyle że bez …. pojazdu. Nie brak tu tajemnic do wyjaśnienia, podejrzanych typów, pięknych kobiet, niebezpieczeństw i dużej porcji historii podanej w atrakcyjny sposób. Jednocześnie, gdy Nowicki z niezwykłą pieczołowitością bada średniowieczny dokument, Jan Żeglarz (już w kiedyś) pływa sobie po średniowiecznej Europie, spotyka się z osobami znanymi do tej pory z kart historii – jak choćby z kupcami gdańskimi, Krzysztofem Kolumbem czy Henrykiem Żeglarzem. Autorowi udało się zgrabnie połączyć jedno z drugim, przejścia w czasie są płynne, pewne informacje uzupełniają się, zdarzają się zaskakujące zwroty akcji, książka jest nieprzewidywalna – dobra lektura na wakacje.
Już po lekturze nie opuszcza przez jakiś czas pytanie – co by było gdyby. Gdyby faktycznie okazało się, że Jan z Kolna faktycznie dotarł przed Kolumbem do Ameryki. Pomarzyć zawsze można. Choć pewnie dostałoby się nam za to odkrycie Ameryki, ponieważ wiadomo, co ze sobą niosło. Książka mimo dużej promocji i Kaszub i Polski jest absolutnie nie narzucająca się. Bez wątków emocjonalnych – że to, co nasze jest the best. I Jan Żeglarz – odkrywca Ameryki też. Ja potraktowałam ją jako ciekawą rzecz o miłości i marzeniach. O wielkiej pasji, która zawładnęła życiem. Czytało się wyśmienicie i gorąco polecam. Lubię takie historyczne niespodzianki, lubię historię w tle. Tu jest ich całe mnóstwo. Nic dziwnego, że tak łatwo dałam się wciągnąć w tę grę.

Brulionbeel.blox.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz