Powieść
Dudzińskiego warto polecić wszystkim rodzimym wielbicielom
historyczno-detektywistycznych czytadeł w stylu „Kodu Leonarda da Vinci".
Bystra, wartka i gęsta, prowadzona wielotorowo fabuła (będziemy tu śledzić
zarówno losy Nowickiego, jak i żeglarza sprzed ponad pięciuset lat) wciąga
czytelnika juz od pierwszej strony, wabiąc całym mnóstwem prawdziwych
fałszywych tropów i nie dających się przewidzieć zwrotów akcji (a puenta
dopiero zaskakuje!). Jest to świetne czytadło pozwalające czytelnikowi
przenieść się w odległe, piękne, pełne przygód i niebezpieczeństw światy.
Jarosław
Górski
Rozmowa Jarosława Górskiego z Andrzejem Dudzińskim:
- „Manuskrypt Jana Żeglarza" to oczywiście
opowieść fikcyjna, twórczo rozwijająca dzieje jednego z najbardziej
tajemniczych polskich odkrywców - Jana z Kolna. Czy prowadził pan własne badania
dotyczące tej postaci?
- „Manuskrypt" jest powieścią i nie ma
ambicji udowadniania żadnych tez naukowych, ani opowiadania się za żadną z
koncepcji historycznych na temat tego zagadkowego żeglarza.
Chyba
udało mi się przeczytać wszystko, co zostało opublikowane na jego temat w
Europie i w obu Amerykach. Zdania naukowców są podzielone. Większość z nich nie
spiera się jednak co do faktu istnienia tej postaci. Kilkaset lat później
Joachim Lelewel w specyficznych warunkach zaboru rosyjskiego postanowił
przysposobić postać żeglarza dla sprawy Polski. To oczywiście uruchomiło wiele
interpretacji. Postać w powieści jest po trosze sumą tych interpretacji i
obrosłych wokół nich legend, a z drugiej strony moją własną wersją losów
żeglarza i okoliczności, które w warunkach drugiej połowy XV wieku mogły być bardzo
prawdopodobne. W sam raz jako materiał na powieść.
- Czytelnicy pańskiej powieści zwracają uwagę
na znakomite przedstawienie w niej realiów żeglarskich, zarówno współczesnych,
jak i tych ze schyłku średniowiecza. Czy sam pan żegluje?
- Nie mam patentu żeglarskiego, choć pływałem
jako załogant wraz z ekipami, które brały udział w słynnych regatach, jak np.
we wspomnianym w powieści Mackinac Race. Aby poznać realia historyczne,
zasięgałem opinii znawców, a także przestudiowałem wiele lektur. Nie chciałbym
zdradzać zbyt wiele ze swojego warsztatu, lub jak kto woli - kuchni pisarskiej,
ale w moim wypadku przelicznik jest prosty- na jedną napisaną stronę przypada
około stu przeczytanych i to na zadany temat...
- Prowadzi pan narrację niespiesznie i
dwutorowo, bardzo dba o prawdopodobieństwo realiów, zarówno historycznych,
jak i współczesnych, wymaga od odbiorcy przyswojenia sporej wiedzy, a może i
samodzielnego sięgnięcia do źródeł, a jednocześnie unika pan taniego
efekciarstwa. Czy nie obawia się pan, że dzisiejszy polski masowy czytelnik
woli nieco mniej wymagające lektury?
- Wręcz odwrotnie. Sądzę, że polski czytelnik
jest bardzo wymagający. Wymaga od autora, ale tez i od siebie. Literatura
pełni również funkcję edukacyjną. To wspaniałe, jeśli jakaś opowieść na tyle
pobudzi czytelnika, że zechce on później we własnym zakresie pogłębiać wiedzę
na temat wątku, który zainspirował go w powieści. To znaczy, ze książka
spełniła swoje zadanie. Z drugiej zaś strony warto spojrzeć na listy bestsellerów,
jakie książki najlepiej sprzedają się w Polsce. Wiele pozycji pokrywa się z
tymi, które królują na renomowanych listach światowych. A to świadczy nie tylko
o modzie, ale między innymi również o wyrobionych gustach polskich czytelników.
Uważam, ze jeśli autor chce odnieść sukces, powinien traktować czytelnika jak
partnera, a nawet jak kogoś kto jest od niego mądrzejszy, jeszcze bardziej
wymagający.
Rozmawiał
Jarosław Górski
Biblioteka analiz, Książki, lipiec 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz