Po
recenzji Piotra Kuncewicza utrzymanej w nieco lekkim, a nawet kpiarskim
tonie, tym razem głos zza oceanu. Opinia profesora Kazimierza Brauna z
Uniwersytetu w Buffalo.
Po kolejnych tomach reportaży Andrzej Dudziński wydał powieść „Dom przy Alien Avenue”. Została ona niejako przygotowana przez reportaże, jest ich kontynuacją i z nich wyrasta. Czytelnik znajdzie w niej wszystkie dobre cechy pisarstwa Dudzińskiego: uważną obserwację, plastyczny opis, sugestywny klimat, precyzyjne słownictwo, prawdę obyczajową i psychologiczną.
U początku swej pisarskiej drogi Dudziński bystro i celnie
opisywał Polskę, w tym swój rodzinny Gdańsk. Następnie jego pasja reporterska
skierowała się ku chicagowskiej Polonii. Stał się uczestnikiem jej losu a
zarazem kronikarzem. Potrafił ją fotografować giętkim i obrazowym językiem, jak
też ustawiać jej krzywe zwierciadła, wydobywając jej karykaturalne, a nawet
wynaturzone cechy. W powieści „Dom przy Alien Avenue” Dudziński pozostaje
dociekliwym reporterem, sumiennym obserwatorem i tropicielem prawdy, ale
zmierza też ku uogólnieniom, które Czytelnikowi podsuwa, choć ich nie narzuca.
Dzięki pisarstwu Andrzeja Dudzińskiego wiemy więcej o sobie
samych. Mamy okazję rozważyć na nowo nasze codzienne prace, wybory, decyzje i
postępki, oraz ujrzeć je w perspektywie historycznej, kulturowej i
generacyjnej. „Dom przy Alien Avenue” opisuje chicagowską (i nie tylko
chicagowską) Polonię, a zarazem daje do myślenia i zmusza do myślenia. Dzięki
powstaniu tej książki staliśmy się wszyscy bogatsi, bowiem literatura
emigracyjna i, po prostu, literatura polska stała się bogatsza. Cieszymy się,
że wśród nas, tak bardzo utrudzonych co wieczór, tak zabieganych od rana, tak
nisko pochylonych nad codzienną pracą, tak zatroskanych jak sprostać
co-miesięcznym coraz wyższym wydatkom i zaniepokojonych coraz mniejszym
przyrostem oszczędności – jest pisarz. Ktoś, kto dzieli nasze życie, a zarazem
widzi je wyraźniej i rozumie głębiej. I potrafi opisać.
Cyprian Norwid, wielki pisarz-emigrant robił nieraz gorzkie
rachunki proporcji pomiędzy ludźmi czynu i pracy, a ludźmi myśli i twórczości w
Polsce, pomiędzy jak pisał „energią” a „inteligencją”. Wyliczał ironicznie, że
w narodzie polskim jest „moralistów – zero, filozofów – dwóch i jedna trzecia,
historyków – dwóch i pół, krytyków – zero, poetów – kilku.” Może warto, abyśmy,
idąc za Norwidem zastanowili się, ilu mamy na emigracji pisarzy. I to pisarzy
znających i rozumiejących emigrację. Trzeba ich chronić, ułatwiać im pisanie i
publikowanie, propagować ich twórczość. To jest, parafrazując Norwida, nasz
wielki „zbiorowy obowiązek”.
Kazimierz Braun
Buffalo, NY 1999
Litery, Gdańsk 2000
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz