piątek, 16 lutego 2018

Piotr K. Domaradzki - Dom przy Alien Avenue

Oddajemy głos recenzentowi z Chicago, Piotrowi K. Domaradzkiemu, który w latach 2006-2012 pełnił funkcję redaktora naczelnego "Dziennika Związkowego", najstarszej gazety codziennej, wydawanej nieprzerwanie od 1897 roku do dziś w języku polskim.


"Z prawdziwą radością, choć ze znacznym opóźnieniem wziąłem do ręki najnowszą książkę Andrzeja Dudzińskiego „Dom przy ALien Avenue”. Z radością, bowiem Andrzej jest jedynym polonijnym autorem, który łączy w swej prozie nie lękającą się prawdy reporterską drapieżność z niezwykle ludzką wrażliwością na ból i łzy.
Podobnie, jak uprzednio recenzowany przeze mnie tomik reportaży „Pod obcym niebem” najnowsza książka Andrzeja Dudzińskiego osadzona jest głęboko w chicagowskiej emigranckiej rzeczywistości.
Bohaterami powieści są przybysze z przełomu lat 80-tych, ludzie zaskoczeni nagłymi przemianami w Polsce (stan wojenny i jego następstwa), obawiający się wracać, a jednocześnie zatroskani o los pozostawionych „tam” bliskich.
Emigracja, a szczególnie emigracja wymuszona (choćby była nią tylko niejasna obawa przed powrotem) to stan nienaturalny, pozostawiający w sercach i umysłach poczucie niezawinionej krzywdy, drażniący umysły odprysk diabelskiego zwierciadła. Z takiej perspektywy trudno dostrzec piękno nowego kraju, trudno się przystosować do życia w odmiennych warunkach, łatwo stoczyć się, nawet na samo dno.
Lokatorzy „Domu na Alien Avenue” nie znajdują – w większości miejsca pod obcym niebem. Nie potrafią podołać trudnościom dnia codziennego, gubią się w sytuacjach, które wymagają odporności i hartu ducha. Nic dziwnego, są tylko imigrantami – nikomu niepotrzebnymi odpadami wirującego koła historii. I co charakterystyczne dla większości z nas, nie potrafią pozbyć się swojego garbu, jakiego zalążki przywieźli ze sobą z wschodnioeuropejskiego zaścianka. Ten garb potrafi rosnąć, nabierać nieznośnego ciężaru, odbierać zdolność myślenia i wolę życia.
Pogmatwane, nierzadko tragiczne losy lokatorów „Domu przy Alien Avenue” są, w ogromnym skrócie odbiciem naszych własnych przeżyć. Niemal każdy zderzył się z murem niezrozumienia, z obcością Nowego Świata budowanego przecież przez takich samych przybyszów, otarł się o polskojęzycznych włóczęgów, nieuzasadnioną brutalność policji, bezduszność wymiaru sprawiedliwości, bezradność tych nawet, którzy chcieliby pomóc.
W części z nas, zderzenie z tym, jakże odmiennym światem budzi uczucie niechęci i rodzi bunt. Nie będąc nigdy przedtem, stajemy się nagle rasistami, zaczynamy nienawidzić rodaków – przybyszów z innych regionów tej samej Polski. Padając ofiarą cwaniactwa zaczynamy myśleć o odkuciu się tą samą drogą na innych naiwnych…
Że nie wszyscy? Ależ oczywiście! Nie jesteśmy wstrętnymi „szczuropolakami” wg Redlińskiego! Stanowimy pewną społeczność wrosłą w obcy grunt, który powoli staje się naszą ziemią. I chcąc nie chcąc jesteśmy razem – źli i dobrzy, uczciwi i nie, wrażliwi i gruboskórni, wychowani dobrze i całkiem niewychowani, biedni i bogaci. Powieść, jakże prawdziwa powieść Andrzeja Dudzińskiego opowiada właśnie o nas, bowiem stanowimy jej tło. Tło życia głównego bohatera:
Ci, którzy go znali, żyli z nim, żyli obok niego. Ci którzy składali się na jego życie. I dla których on stanowił cząstkę ich życia. Ci, z którymi dzielił troski i radości. Którzy zadawali mu ból i obdarowywali najczulszymi uczuciami. Którzy go kochali i nienawidzili. Którzy go podziwiali i gardzili nim. Którzy mu pomagali i którym on niósł pomoc. Z którymi łączył go znój i wspólnie wylewany pot. Ci, którzy mu wierzyli i jednocześnie niedowierzali…  Którym wydawał się zbyt śmieszny, by traktować go poważnie, z tymi jego marzeniami, nierealnymi planami. Ci, którzy podawali mu rękę i wzruszali ramionami na jego widok. Ci, którzy przechodzili obok obojętnie i ci, którzy nawet jeśli w niego nie wierzyli, dodawali mu otuchy obdarowując uśmiechem. Ci, dla których był niewinnym kwiatem i ci, czczący pieniądz jak Boga, dla których był niebezpiecznym wariatem.”
Serdecznie zachęcam do lektury książki Andrzeja Dudzińskiego. Zapewniam, że skłoni do głębokiej refleksji i wzruszy."

Piotr K. Domaradzki

Dziennik Związkowy, Chicago, IL. 20-22 sierpnia 1999

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz