Przyjechal do Gdanska na chwile, po trzech latach kolejnej
nieobecnosci. Przywiozl swoje nowe ksiazki i spotkal sie z kilkoma
osobami z dawnych lat. Nie potrafi dluzej usiedziec na miejscu. Po raz
pierwszy Andrzej Dudzinski wyjechal do Ameryki w 1990 roku, wrocil niby
na stale po trzech latach i... znowu wyjechal. Podrozowanie jest jego
namietnoscia: przewedrowal cale Stany Zjednoczone, Kanade, byl w
Meksyku, na wyspach Morza Karaibskiego, ostatnio na Litwie i na
Bialorusi.
Zawod reporter, ale takze i inne zajecia po drodze. Studia
ekonomiczne i pedagogiczne. Praca w lokalnej gdanskiej prasie i wyjazd
za ocean. Po przygode?
Do pracy, po pieniadze. Na poczatku wiekszosc ludzi mysli, ze tam
zarobi, dorobi sie i tu wroci. O takich wlasnie ludziach opowiadaja moje
reportaze z tomu "Pod obcym niebem". Akcja wielu z nich dzieje sie
wlasnie na Milwaukee Ave., w calkowicie polonijnej jeszcze do niedawna
dzielnicy Chicago. Dzisiaj tam osiedlaja sie Meksykanie i znikaja
powoli polskie napisy, nazwy miast z herbami. Zmienia sie krajobraz.
Polacy przenosza sie do innych dzielnic, np. na obrzeza miasta. Zmienia
sie atmosfera polonijnego Chicago, zmieniaja sie ludzie, ktorzy teraz
przyjezdzaja do Ameryki. Ten mit nie jest chyba juz tak silny jak przed
laty, chociaz oczywiscie roznie bywa. Sa tacy, ktorzy mysla, ze trafili
do eldorado.
Wydal pan trzy ksiazki w jednym amerykanskim wydawnictwie, w Graffiti Press Chicago...
Nastepne tez tam opublikuje. (...) W tej chwili przygotowuje tom
reportazy z Wilenszczyzny i Bialorusi. Jest to uklon w strone Polakow z
kresow mieszkajacych w Stanach Zjednoczonych. Beda to teksty
przypominajace tym ludziom mlodosc, beda odwolywaly sie do przeszlosci,
beda tropily slady Mickiewicza. Wiekszosc osob z kresow, ktora osiadla w
Ameryce, nigdy potem nie mogla pojechac na te ziemie. A teraz sa juz
czesto schorowani, starzy i taka wyprawa bylaby dla nich stanowczo za
trudna. Musze przyznac, ze i ja przezywalem krotkie chwile grozy w
czasie podrozy po Bialorusi, a co dopiero ludzie, ktorzy zupelnie nie
mogliby zaakceptowac takich warunkow, jakie sa tam w tej chwili, chocby
zyciowych. (...)
Lubi pan zmieniac miejsca?
Bardzo, mam nature wloczegi. Pakuje sie nieomal natychmiast i juz
mnie nie ma. Pracowalem tez jako przewodnik turystyczny. Mozna
powiedziec, ze bylem w swoim zywiole. Przede wszystkim poznalem wielu
ludzi i ich kraje.
Kiedy zdecydowal sie pan, ze bedzie pan reportazysta?
Jeszcze w Polsce, w redakcji, kiedy zaczalem miec dosc cieknacych
rur, dziur w chodnikach, calej tej codziennej dziennikarskiej szarpaniny
na uzytek lokalny. Postanowilem wtedy poszukac odpowiedzi na rozne
pytania. Wazne dla mnie. Musze przyznac, ze bylem wowczas niezbyt
skromny, mialem mgliste pojecie o zyciu, ale postawilem przed soba
poprzeczke i... juz. Mysle, ze to jest przywilej mlodosci. Mozna sie
uprzec przy swoim. I tak oswajalem sie powoli z roznymi niecodziennymi
sytuacjami. Oswajalem zycie. Mam w sobie ciekawosc i musialem
wiedziec, dociekac, musialem dochodzic do ludzi i spraw, ktore mnie
poruszaly. I tak sie w tym "zapomnialem", ze robie to nadal. Chce to
robic i bede to robil. (...)
Alina Kietrys
Alina Kietrys - Mam nature wloczegi, Glos Wybrzeza, czwartek 9 kwietnia 1998 roku, Gdansk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz