piątek, 16 lutego 2018

Mam naturę włóczęgi - fragmenty

Przyjechal do Gdanska na chwile, po trzech latach kolejnej nieobecnosci. Przywiozl swoje nowe ksiazki i spotkal sie z kilkoma osobami z dawnych lat. Nie potrafi dluzej usiedziec na miejscu. Po raz pierwszy Andrzej Dudzinski wyjechal do Ameryki w 1990 roku, wrocil niby na stale po trzech latach i... znowu wyjechal. Podrozowanie jest jego namietnoscia: przewedrowal cale Stany Zjednoczone, Kanade, byl w Meksyku, na wyspach Morza Karaibskiego, ostatnio na Litwie i na Bialorusi.
Zawod reporter, ale takze i inne zajecia po drodze. Studia ekonomiczne i pedagogiczne. Praca w lokalnej gdanskiej prasie i wyjazd za ocean. Po przygode?
Do pracy, po pieniadze. Na poczatku wiekszosc ludzi mysli, ze tam zarobi, dorobi sie i tu wroci. O takich wlasnie ludziach opowiadaja moje reportaze z tomu "Pod obcym niebem". Akcja wielu z nich dzieje sie wlasnie na Milwaukee Ave., w calkowicie polonijnej jeszcze do niedawna dzielnicy Chicago. Dzisiaj tam osiedlaja sie Meksykanie i znikaja powoli polskie napisy, nazwy miast z herbami. Zmienia sie krajobraz. Polacy przenosza sie do innych dzielnic, np. na obrzeza miasta. Zmienia sie atmosfera polonijnego Chicago, zmieniaja sie ludzie, ktorzy teraz przyjezdzaja do Ameryki. Ten mit nie jest chyba juz tak silny jak przed laty, chociaz oczywiscie roznie bywa. Sa tacy, ktorzy mysla, ze trafili do eldorado.
Wydal pan trzy ksiazki w jednym amerykanskim wydawnictwie, w Graffiti Press Chicago...
Nastepne tez tam opublikuje. (...) W tej chwili przygotowuje tom reportazy z Wilenszczyzny i Bialorusi. Jest to uklon w strone Polakow z kresow mieszkajacych w Stanach Zjednoczonych. Beda to teksty przypominajace tym ludziom mlodosc, beda odwolywaly sie do przeszlosci, beda tropily slady Mickiewicza. Wiekszosc osob z kresow, ktora osiadla w Ameryce, nigdy potem nie mogla pojechac na te ziemie. A teraz sa juz czesto schorowani, starzy i taka wyprawa bylaby dla nich stanowczo za trudna. Musze przyznac, ze i ja przezywalem krotkie chwile grozy w czasie podrozy po Bialorusi, a co dopiero ludzie, ktorzy zupelnie nie mogliby zaakceptowac takich warunkow, jakie sa tam w tej chwili, chocby zyciowych. (...)
Lubi pan zmieniac miejsca?
Bardzo, mam nature wloczegi. Pakuje sie nieomal natychmiast i juz mnie nie ma. Pracowalem tez jako przewodnik turystyczny. Mozna powiedziec, ze bylem w swoim zywiole. Przede wszystkim poznalem wielu ludzi i ich kraje.
Kiedy zdecydowal sie pan, ze bedzie pan reportazysta?
Jeszcze w Polsce, w redakcji, kiedy zaczalem miec dosc cieknacych rur, dziur w chodnikach, calej tej codziennej dziennikarskiej szarpaniny na uzytek lokalny. Postanowilem wtedy poszukac odpowiedzi na rozne pytania. Wazne dla mnie. Musze przyznac, ze bylem wowczas niezbyt skromny, mialem mgliste pojecie o zyciu, ale postawilem przed soba poprzeczke i... juz. Mysle, ze to jest przywilej mlodosci. Mozna sie uprzec przy swoim. I tak oswajalem sie powoli z roznymi niecodziennymi sytuacjami. Oswajalem zycie. Mam w sobie ciekawosc i musialem wiedziec, dociekac, musialem dochodzic do ludzi i spraw, ktore mnie poruszaly. I tak sie w tym "zapomnialem", ze robie to nadal. Chce to robic i bede to robil. (...)

Alina Kietrys


Alina Kietrys - Mam nature wloczegi, Glos Wybrzeza, czwartek 9 kwietnia 1998 roku, Gdansk
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz