piątek, 16 lutego 2018

Od oceanu do oceanu - fragmenty

Dziennikarstwo to nie jest zawod tylko charakter. Jesli traktujesz je jak zawod to kiedys przepadniesz, bo po prostu zabraknie ci sily. Wiele razy probowalem od niego odejsc. I zawsze wracalem, a najdluzsze rozstanie trwalo nie wiecej niz dwa tygodnie - mowi Andrzej Dudzinski, dzienkarz, ktory na kilka dni przyjechal do Gdanska. (...)
Dziennikarstwo odkrywal (i swoj charakter, oczywiscie) poprzez studencki ruch dziennikarski, wakacyjne praktyki w redakcjach, wreszcie wspolprace i prace etatowa w "Wieczorze Wybrzeza", "Dzienniku Baltyckim" i "Tygodniku Wybrzeze". Ale dzis jest to juz rozdzial zamkniety. Wspomnienia. Sentymenty. "Jego" redakcja jest teraz "Dziennik Chicagowski", gdzie pelni funkcje redaktora naczelnego. (...)
Ma swoj program w polonijnym radiu. A poza tym, a moze przede wszystkim, pisze ksiazki, dochowuje wiernosci reportazowi, literaturze faktu, ktora jest niezmiernie zafascynowany. (...) Autor jest wnikliwym obserwatorem ludzi i ich pogmatwanych losow, poznawanych w wedrowkach po Polsce, Europie, Ameryce. Nic dziwnego, ze poza reporterska ciekawoscia i przenikliwoscia, ma Dudzinski rowniez wrazliwosc wobec ludzi, skonczyl wszak studia pedagogiczne. (...)
Jedna z ksiazek dotad wydanych traktuje o ludziach i miescie rodzinnym - Gdansku. Nosi tytul "Europy gdanski kalendarz". Stanowi poklosie dziennikarskiego miedzynarodowego konkursu, ogloszonego z okazji milenium Gdanska. Dudzinski zdobyl w nim Grand Prix, zas ksiazka, dosc niespodziewanie uswietnila chicagowskie obchody gdanskiego jubileuszu. Jej promocja w polonijnych mediach trawala dluzszy czas, zaowocowala licznymi artykulami i audycjami o autorze. On sam poczul sie na moment czlowiekiem sukcesu, ktorego inni sa ciekawi. (...)
Ameryka spodobala sie Dudzinskiemu na tyle, ze postanowil zostac w niej na pewien czas. Wywalczyl etat w "Dzienniku Zwiazkowym", popracowal kilka lat, ale w koncu postanowil wrocic do Polski. W Polsce jednak nie wypalily projekty. Przekonal sie, ze slowo amerykanskiego biznesmena, punktualnosc i sumiennosc w interesach nie daja sie porownac z polska niesolidnoscia i sklonnoscia do improwizacji. Moze zabraklo mi cierpliwosci? - zastanawia sie teraz. A moze tez gore wziela ta druga, niespokojna polowa jego istoty? Spakowal walizke i wracal. Odnowil kontakty z prasa (...). Nie bylby jednak soba, gdyby poddal sie blogiej stabilizacji. Wedrowka zawsze byla jego zywiolem, odpoczynkiem i polem dziennikarskiej inspiracji. Wraz z przyjacielem, typowym obiezyswiatem, urzadzaja od czasu do czasu eskapady. Wystarcza krotka telefoniczna rozmowa, sygnal, ze pora ruszac w droge, by spakowac najpotrzebniejsze drobiazgi i juz jechac przed siebie, na spotkania z nowymi ludzmi, do miejsc jeszcze nie znanych. (...)
Kiedy przylatuje do Polski to brakuje mu wlasnie tego oddechu, wielkiego nieba od oceanu do oceanu, ktory przemierza sie przez trzy i pol dnia. Kiedy tam jest - oczywiscie teskni.
- Jestem tam, gdzie akurat przebywam. Jak roslina, ktora sie czesto przesadza., nie pozwalajac wrosnac w jedno miejsce. Tak pewnie smakuje wolnosc - siadasz w samochod, zabierasz rzeczy, jedziesz.... Ale czy to jest dobre? Wrastam powoli w chicagowski pejzaz, lecz gdy wracam do Gdanska, wiem, ze ani tu ani tam nie jestem naprawde u siebie. I zazdroszcze innym, myslac, ze moze kiedys zakotwicze w Nowym Orleanie, na Gwadelupie, albo w Arizonie, w ktoryms z zakatkow, ktore najbardziej mnie urzekly i poczuje, ze nie chce juz nigdzie jechac.

 
Anna Jesiak

Anna Jesiak - Od oceanu do oceanu, Tygodnik Trojmiasto, 12 sierpnia 1998 r., Gdansk
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz